Dlaczego SAFARI?

Odsłony: 591
30.04.2022

Odkąd pamiętam jeździłam na wyjazdy nurkowe do Egiptu. Najpierw jako dziecko z rodzicami, później zabierając ze sobą grupę. Zawsze wyglądało to tak samo: pobudka, wpakowanie się do busa, przejazd na plażę/do portu, dwa nurkowania, powrót późnym popołudniem do hotelu. Niby ok, ale zawsze czegoś mi brakowało. Dopiero po pierwszym safari nurkowym (nomen omen z SeaTreasure) tak naprawdę pokochałam Morze Czerwone i wyjazdy nad nie.

Brakowało mi przede wszystkim ciągłego obcowania z podwodnym światem o różnych porach dnia i nocy. Podczas stacjonarnych wyjazdów nurkowych wstawałam rano, szłam na snorkeling przy hotelowej rafie, tak samo wieczorem z latarką. Już drugiego dnia safari okazało się, że mogę robić to z całym sprzętem. Obecnie właśnie te poranne nurkowania na safari, te o 6 rano, to moja ulubiona część wyjazdu. Zaspane zwierzęta o spowolnionych ruchach, całkowita cisza, obraz budzącego się do życia morza – czego chcieć więcej.

W pewnym momencie wydawało mi się, że widziałam już wszystko, co można zobaczyć na nurkowaniach w Morzu Czerwonym. Wraki, ergi, ściany, zwierzęta (oprócz Diugonia, o spotkaniu z syreną morską nadal marzę). Wyjazd safari pozwolił mi zanurkować w miejscach, do których nie byłam w stanie dopłynąć daily boat podczas nurkowań stacjonarnych. Uczucie przebywania na tak odległych miejscówkach porównywalne jest do pierwszych nurkowań, bez rutyny, z ciągłym oczekiwaniem, co mogę zobaczyć i pełną ekscytacją.

podwodna walka safari egipt
NURKUJ – JEDZ – ŚPIJ i powtórz, to przeczytałam przed wyjazdem na pierwsze safari nurkowe. Przyzwyczajona wyjazdami stacjonarnymi trochę nie wierzyłam, myślałam, że może jest jakiś haczyk, przecież taka sielanka to nie na nurkowaniu. Zrozumiałam, że to możliwe po pierwszych kilku dniach, gdzie zamiast zmęczenia wypełniona byłam endorfinami, godzinami leżakowania i przepysznym jedzeniem (nie wiem dlaczego kucharz nie pracuje w renomowanej restauracji, może kocha morze tak bardzo jak ja). Wiecie, co trzeba zrobić po nurkowaniu? Tak naprawdę nic, albo śpisz, albo jesz, ewentualnie możesz opowiedzieć innym, co widziałeś pod wodą. Wielką rolę w tym naszym odpoczynku odgrywa nadzwyczajna załoga, która opiekuje się nami i naszym sprzętem przez cały rejs.
 

Jeszcze ten szum fal. Kojący dźwięk systematycznie omiatających kadłub statku. Myślałam, że będę mieć chorobę morską, ale nie. Duży stalowy statek jest zaskakująco stabilny, kiedy stoi na cumie. Jak płynie na fali, jest to prawdziwa przygoda, lepsza niż wesołe miasteczko. Dość szybko mój organizm przywykł do ciągłego przebywania na morzu. A szum fal, rytm, jest niezwykle kojący. Ten bezkres morza pozwala przejść na zupełnie inną częstotliwość, częstotliwość relaksacyjną.

Żeby nie było tak kolorowo teraz o negatywach wyjazdu safari. Nikt nie lubi niezapowiedzianych gości, a tu zdarzają się i to dosyć często. Jeszcze domagają się zabawy, szczególnie na postojach, gdzie człowiek chce odpocząć. Zamiast tego rzucamy wszystko i wskakujemy do wody. Bo jak nie wejść do wody, w której czeka na ciebie stado delfinów, żeby z tobą popływać. Chyba upodobały sobie Star Jet, ale to dobrze, takich niezapowiedzianych gości ja zawsze chętnie przyjmę.

Kalendarz naszych imprez safari 2023. Wybierz termin dla siebie!

Zdjęcia: Przemek Zyber 
HAJDUK
dlaczego seatreasure safari egipt seatreasure dlaczego safari nie stacjonarne